poniedziałek, 14 listopada 2011

niedziela, 6 listopada 2011

To było zgranie. Po sobotnim melanżu i otwarciu oczu, dzwoni telefon. Odbierać? Odebrałem. Szczebel? No, spoko. W piątkę? Ok. Aha, no niech będzie 12.30. Kto zaczyna wycieczkę o 12.30? 


Nawet o 12.30 nie zaczęliśmy. Wyszliśmy ok. 13 z placu przy nowo budowanym moście na Rabie. Idealna pora na takie eskapady, zwłaszcza, że o 16 zaczyna się ściemniać. Przechodzimy przez kładkę i obserwujemy zjeżdżające z Kiczory dżipy. 











Droga na szczyt zabiera nam z jakieś 2 godziny. Niektórzy skarżą się, załamują ręce. Nie ja to wymyśliłem, kwituję każde jęki. 








W końcu docieramy do punktu widokowego pod szczytem. O tej porze (tak roku, jak i czasu) jeszcze tutaj nie byłem. Młodzież ucieszona z możliwości oglądania wszystkiego z góry  :)










Idziemy na szczyt. Tłoczno, jak na taką porę. Ognisko i zlot krossów. Siadamy na boku, ja ruszam w stronę Tenczyna popstrykać aparatem, reszta zostaje. 




















Po sesji wracam i ruszamy w dół. Teraz następuje moment krytyczny wycieczki - zmiana szlaku z czarnego na dawny zielony. Jak się później okaże, był to błąd. 




Po drodze mija nas kolumna quadów i krossów. 




No w końcu mogę to powiedzieć: nie idziemy w kierunku domu. Przede mną Klimas, Kiczora po prawej. A my w kierunku Kiczory. Zaczyna się ściemniać. 




Trafiamy nad malowniczo położone łąki. Widok zapiera dech, niestety pada bateria w aparacie. Udaje mi się zrobić tylko jedno zdjęcie, niezbyt ciekawe. 








Wyprawa troszkę się skomplikowała, doszło troszkę kilometrów. Dodatkowo trzeba było iść przez las w zupełnych ciemnościach, ale ogólnie mi się podobało. Wiem gdzie jutro pójdę zrobić kilka fotek