piątek, 5 sierpnia 2011

13/2011 - Lubomir-Księża Góra-Ciecień-Lubogoszcz

POL Szlak żółty.svg Lubień-Kamionka-Patryja-Łysina
POL Szlak czerwony.svg Łysina-Trzy Kopce-Lubomir
POL Szlak zielony.svg Lubomir-Wiśniowa-Księża Góra
POL Szlak niebieski.svg Księża Góra-Ciecień-Przełęcz Wielkie Drogi
POL Szlak czerwony.svg Przełęcz Wielkie Drogi-Kasina Wielka-Lubogoszcz
POL Szlak czarny.svg Lubogoszcz-Kasinka Mała


Wysokość n.p.m.: 904 m (Lubomir), 649 m (Księża Góra), 829 m (Ciecień), 968 m (Lubogoszcz) 
Szlak pod górę: ok. 18,5 km 
Deniwelacja/podejścia: 612 m
Dystans: ok. 40 km 
Czas przejścia: 12h 





   Plan powstał dzień wcześniej, w czwartek. Na początku miał być maksymalnie Ciecień, jednak chcąc podnieść wyprawę na wyższy poziom dodalem sobie Lubogoszcz.
   Ok. 6.00 wyruszam z Lubnia żółtym szlakiem na Kamionkę i dalej na Łysinę. Po drodze podziwiam mgły nad Lubniem i okolicami. Wędrówka przebiega bardzo miło, słońce dopiero się podnosi zza gór, zapowiada się idealna pogoda na wyprawę. Po tym jak schodzę z Kamionki, spotykam pierwszych ludzi na szlaku, tj. parę grzybiarzy, i jednego koziołka. Ok. 9.00 jestem na Lubomirze (po wcześniejszym śniadaniu na Trzech Kopcach), gdzie chwilę odpoczywam i ruszam zielonym szlakiem w stronę Wiśniowej. Jest to mój debiut na tym szlaku, jeszcze nigdy nim nie szedłem. Z górki fajny, gorzej byłoby nim wychodzić na Lubomir. Po półgodzince wychodzę z lasów na osiedle Nowiny, skąd ruszam asfaltową drogą do Wiśniowej. Widoki zapierają dech, bo droga wije się w dół nie osłonięta drzewami. Idealny widok na Ciecień, Księżą Górę, Grodzisko i Pasmo Glichowca. Widać przekaźnik w Krakowie, tak samo Kraków. Ok. 10.15 jestem na rynku w Wiśniowej i idę drogą w stronę Księżej. Po wejściu w las porzucam drogę i rozpoczynam żmudną wspinaczkę bardzo stromym zboczem Księżej. Ok. 11.00 jestem na szczycie i wychodzę na wieżę widokową. Tam spędzam ponad półgodziny, jem drugie śniadanie, podziwiam widoki i zostawiam po sobie trwały ślad w postaci reklamy mojego bloga ;). Na Ciecieniu jestem przed 12 i urządzam sobie dłuższy popas, sesję zdjęciową i podziwianie pięknych widoków. Przede mną cały Beskid Wyspowy, fragmenty Makowskiego, a nawet Babia Góra. Ok. 12.45 idę już niebieskim szlakiem do Wierzbanowej i dalej do Kasiny Wielkiej. Po drodze zdobywam Przełęcz Wielkie Drogi i po ok. 2 i pół godzinie jestem w Kasinie Wielkiej gdzie zmieniam szlak na czerwony i dreptam na Lubogoszcz. Tak jak podejrzewałem czeka mnie tutaj prawdziwa golgota. Jeden z najgorszych szlaków jakim w życiu szedłem. Tak jeśli chodzi o utrzymanie (cała droga zawalona ściętym drzewem i gałęziami), jak i o znakowanie, kończąc na trudności. Dodać do tego wystarczy zmęczenie po 30 kilometrach drogi i mamy wspaniałą górę w drodze na którą każdy straci ducha i wymyśli tysiące klątw na nadleśnictwo Limanowa, znakarzy szlaków, PTTK i siebie samego. Jednak w końcu docieram na szczyt, gdzie spędzam godzinę na regeneracji i rozmyślaniach nad tym, że został jeszcze dość duży kawałek drogi. Nic to, trzeba ruszać. Nie czuję nóg, cały czas po kamienistej drodze. Po ponad godzinie docieram do YMCY na Lubogoszczy, jednak odstraszony tłumem nie zatrzymuję się i schodzę do Kasinki Małej. Teraz najnudniejszy odcinek, drogą z Kasinki do Lubnia. Po drodze oglądam latające paralotnie i późniejsze ich lądowanie na łąkach w Kasince. Ok. 18 jestem w domu, ledwo żywy, bez czucia w nogach i zastanawiam się nad tym co zrobiłem.
   Bezsprzecznie najdłuższy dystans jaki zrobiłem w jeden dzień, największe zmęczenie jakie osiągnąłem w życiu. Mogę powiedzieć z całą pewnością, że robię sobie miesięczną przerwę z Beskidami. No może dwutygodniową. Ehh... i tak pewnie znowu gdzieś się wybiorę w przyszłym tygodniu. Przecież została jeszcze Śnieżnica i Łopień do zdobycia wszystkich ważniejszych szczytów Beskidu Wyspowego w tym roku. No i jeszcze Królowa Wysp - Mogielica :)